5. Łuk elfów
Okazało się, że piwo jest... Jednak właściciel ma problem z klientami (nie licząc mnie). Brakuje atrakcji, wyścigi psów nie cieszą się już popularnością.
Obok baru jest tor, na którym ścigają się psy, kiedyś tor był główną atrakcją, teraz ... ludzie korzystają tylko z baru. Podobno psom bardzo długo zajmuje dotarcie na metę, a samo schwytanie ich i przyprowadzenie do linii startu jest również uciążliwe. Najdłuższy zakład trwał 10 dni! Nie dziwie się, że to upadło.
Wracając do problemu gospodarza, zlecił mi misje! To moja pierwsza tibijska misja. Muszę włamać się do krasnoludzkiej gorzelni i napełnić specjalną butelkę wyjątkowym brązowym piwem. Za co dostanę 1000 złotych pieniążków i jeszcze jakieś inne rzeczy nie słuchałem. Ufff co za szczęście!
Jak by tego było mało, w depozycie ktoś zostawił tarcze! Szybko rzuciłem się w jej stronę, gdyż nie byłem jedynym, który mógł skorzystać na tej omyłce poprzedniego właściciela. Steel Shield - taką nazwę nosił mój nowy przedmiot. Yhy chyba jednak mi się nie przyda... jako Łucznik potrzebuje dwóch rąk, aby atakować. Nie mogę używać tarczy. No cóż, może uda się ją drogo sprzedać (byłem pijany, więc nie dostrzegłem, że tarcza jednak nie była zbyt dobra).
Kazordoon - to niesamowicie piękne miasto z rozwinięta infrastruktura kolejową. Jednak aby z niej korzystać, trzeba wykupić bilet miesięczny (250 golda). Podziękuje.
Bez jazdy wagonikami już nie jest takie wspaniałe. Długie ciemne korytarze, pełno ślepych uliczek, złowrogich karłów krzywo łypiących na ciebie i wszędzie pełno lawy.
A najgorsze jest to, że bez liny dostać się tam nie da! Czekałem parę minut w pobliżu wejścia, zanim jakiś dobry człowiek wyciągnął mnie na górę.
Znalazłem miejsce, o którym mówił Boozer, jednak było pełne krasnali. Wiedziałem, że za darmo mi nie oddadzą swojego piwa no ale nie mam pieniędzy, więc za opłatą też mi nie od dadzą...
Wpadłem na genialny pomysł. W plecaku cały czas nosiłem tarcze. Być może udałoby mi się, schować łuk założyć tarczę i używając najbardziej defensywnej postawy przebiec szybko do beczki, w której znajduje się napój.
No to do dzieła!
Krasnali jest pełno, ósemka. Wskakuję na drugie piętro a tam jeszcze gorzej. Wszędzie stoi pełno wielkich beczek, ale mój zleceniodawca chcę specjalne Brown Ale. Nigdzie nie widzę, żadnych etykietek a krasnale cały czas mnie oblegają, machając tymi krótkimi łapkami. Niby trzymają jakieś siekierki, ale udaje mi się parować tarczą, te i tak nie zbyt groźne ataki. Jest!! Widzę ją pod samą ścianą - to na pewno ta beczka (bo jest w najgorszym możliwym miejscu, a misje muszą być trudne). Napełnianie butelek trwa bardzo szybko. Bardzo dobrze, bo mało brakło, a bym został zblokowany przez motłoch.
Wróciłem zadowolony po swoją nagrodę - czułem, że to czas, aby się odbić, skończyć z przeszukiwaniem cudzych mebli... Od mojego przyjaciela w zamian za pomoc dostałem obiecane pieniądze oraz Lekką łopatę! Przedmiot niesamowicie wartościowy, otóż w tibii łopata jest rzeczą podstawową, nie można bez niej się obyć, jednak waży swoje, przez co nie byłem w stanie wziąć np. więcej amunicji. Lekka łopata jak sama nazwa wskazuje, jest lżejsza, co pozwala na zabranie większej ilości zaopatrzenia.
Pierwsze co zrobiłem, to udałem się (już po raz 3) do sklepu z zaopatrzeniem po linę (a miałem tam nie wracać). Kupiłem plecak, maczetę, linę (wiadomo).
W tym momencie namówiony przez tibijskich doświadczonych podróżników musiałem odsunąć swoją dumę Łucznika na bok i sięgnąć po włócznie, gdyż podobno najbardziej opłaca się używać właśnie ich - przynajmniej na moim poziomie.
Jedna włócznia kosztuje 10 sztuk złota, a wystarcza średnio na 20 rzutów.
Rotworm - to stwór, na którym powinienem dorobić się pieniędzy.
Darashia - to miasto, w którym powinienem spotkać dużo rotwormów (w podziemiach)
Port Venore - to tam teraz zmierzam, aby wypłynąć na morze i dotrzeć do Darashi.
Z ciekawości zapytałem się Kapitana, gdzie może mnie zawieźć i gdy usłyszałem wspaniałe słowo ,,KRAILOS" nie mogłem się oprzeć. Wiem, wiem: darashia, zarobek, łuk to wszystko ważne jednak jak mógłbym nie zobaczyć, chociaż troszeczkę miejsca, które nosi tak wspaniałą nazwę!
Port wyglądał trochę dziko, miasta żadnego też nie widać... na drugi brzeg trzeba płynąć wpław. Dziwne zwyczaje.
Piękne dzikie stworzenie - czy to jednorożec muszę wyjść z wody, bo za słabo widzę.
...
Taaa, pora wracać. CLOMP jeszcze się policzymy (dobrze, że nie umieją pływać).
W końcu dotarłem do Darashi - tętnące życiem pustynne miasto, pełne pięknych bielutkich budynków.
Jednak to, co mnie interesowało było w ciemnych podziemiach.
Czas rozpocząć polowanie.
Muszę przyznać, że włócznie dały rade, choć zasięg nieporównywalny z łukiem i celność również to nadrabiają wytrzymałością i mocą uderzenia, dzięki nim nie musiałem zbyt często wracać do miasta. A gdy wracałem, niosłem ze sobą Miecze i pałki, które sprzedawałem na bazarze w centrum miasta. Polowanie powtórzyłem kilka razy, na końcu znalazłem jeszcze ciekawą skałę. Nie dałem rady na nią wejść, a na górze widziałem bardzo ciekawe żmijowate potwory. Wyrmy... szkoda może kiedyś się dowiem jak tam się dostać.
Jaki był efekt? Otóż wspaniały. Nazbierałem wystarczająco złota, aby zakupić przez market wymarzony Łuk!
Nie mogło się stać inaczej... I tym razem już naprawdę nigdy nie użyje niczego innego niż to cacuszko!
Teraz pora na smoka!
Mapki przedstawiają Miasto Darashia, podziemia wypełnione rotwormami oraz KRAILOS.
Dodatkowo dorzucam mapę świata tibii z moimi między kontynentalnymi podróżami.
Czerwona linia, wędrówka pieszo, niebieska linia podróż statkiem.