Chciałbym znacznie szybciej biegać po kontynencie. Jest wiele miejsc, do których nie można dopłynąć statkiem albo polecieć dywanem, przez co jestem skazany na wędrówkę. Zwiększenie prędkości daję również większą mobilność w walce z potworami. Nie mogę zwiedzać nowych terenów, kiedy byle robak jest w stanie mnie dogonić, aby czuć się bezpiecznie, muszę popracować nad swoją szybkością.
Szybkość można zwiększać na kilka sposobów:
* Elementy ekwipunku - istnieją przedmioty, które zwiększają szybkość, jeśli je ubiorę. Jednak takie przedmioty są raczej drogie, a ponadto posiadają słabe opancerzenie, co jest zrozumiałe (szybciej biega się w luźnych gatkach niż w płytowych nogawicach).
* Czary - od nauczycieli magi można zdobyć wiedze na temat zaklęć zwiększających prędkość, jest kilka rodzai takich zaklęć, jednak żeby się nauczyć najbardziej podstawowego, potrzebny jest przynajmniej 14 poziom doświadczenia.
* Magiczne przedmioty - czyli np. pierścień albo amulet. Istnieje pierścień, który pozwala przez pewien czas biegać szybciej. O amulecie nic nie wiem.
* Wierzchowce - za parę sztuk złota można wynająć Konia na jeden dzień. Podobno można też oswoić jakieś zwierzę, dzięki czemu jest nam wierne przez bardzo długi czas.
* Powierzchnia - wiadomo, szybciej idzie się po ładnej kamiennej drodze niż po trawie lub jeszcze wolniej po błotnistej nawierzchni. Ciężko jednak przewidzieć, po czym przyjdzie mi podróżować, jeśli nie znam terenu.
* Zdobywanie doświadczenia - im większy poziom, tym szybciej się poruszam.
Koń
Potrzebuje wynająć konia. Opcja, przy której nie napracuję się zbytnio, a znacząco poprawi komfort poruszania się po świecie tibii.
Pani Appaloosa prowadzi stajnie przy zachodnim wyjściu z Venore.
Konie uciekły! Nie ma ani jednego, którego mógłbym wynająć. Appaloosa nie wygląda wcale na smutną z tego powodu, nie zamierza się nigdzie ruszać. Prosi mnie o to, żebym pomógł złapać konie, jednak bez żadnej nagrody ani jej pomocy. Nie zamierzam nic robić. Płynę do Thais, tam też jest stajnia.
Thais
Najstarsze miasto w tibii. Dziś jednak nie mam ochoty zwiedzać tego miejsca. Udałem się prosto na wschód miasta do stajni.
No świetnie... tu też konie uciekły. Coś mi się wydaję, że to nie przypadek i jakiś złośliwiec specjalnie wypuścił konie, tylko po co?
Udałem się do jednego z najbardziej obleganych miast w mieście, karczmy Froda. Nie wiedząc co robić, zamówiłem posiłek i usiadłem, gdybając nad swoją sytuacją.
Do karczmy wpadł bardzo doświadczony podróżnik, postanowiłem zapytać go o to, jak zagonić konie, gdzie mogę je znaleźć i czego potrzebuje.
Rozmawiając dalej, nawiązałem do tematu dziwnego zbiegu okoliczności, że zarówno w Venore, jak i w Thais konie uciekły. Mój przyjaciel powiedział mi, że jeśli konie uciekną, można spotkać dzikiego mustanga, który biega wśród spłoszonych koni.
Dla tibijczyków zysk z tego jest taki, że jeśli spotkamy dzikiego konia, możemy go oswoić, jeśli posiadamy wystarczającą ilość owsu cukrowego, który to uwielbiają konie.
Przedstawiłem mojemu rozmówcy mój pkt widzenia.
Dowiadując się o dzikim koniu, wpadła mi myśl, że może tibijscy masztalerze specjalnie wypuszczają swoje konie. Pani Appaloosa nie wyglądała na wzruszoną, być może jeszcze nie nadszedł czas, żeby łapać konie. Jeżeli przyjmiemy, że w stadninie są same klacze, to pojawienie się dzikiego ogiera wśród błądzących koni mogłoby, przynieś pewien zysk dla biznesu. Konie to nie kozy... co w takim razie z młodymi ogierami? Tu też mam pewną teorię, co prawda nie spotkałem się w żadnej karczmie z koniną, ale póki co odwiedziłem zbyt mało różnych miast.
Mój rozmówca oczywiście nie podzielał mojej opinii, uznał ją za bezsensu. Ja jednak postanowiłem to sprawdzić.
Zaczynając od znalezienia i sprawdzenia zagubionych koni.
Szukając we wskazanym miejscu, spotkałem wiele zwierząt, ale żadnego konia.
Przeczesałem okolice i nic. Wróciłem do miasta z postanowieniem, że zdobędę owies cukrowy potrzebny do oswojenia dzikiego konia. W ten sposób szukając spłoszonych koni może jednocześnie uda mi się zdobyć swojego własnego wierzchowca.
Aby przygotować koński przysmak, potrzebuje zboża i trzciny cukrowej.
Do zdobycia zboża potrzebuję kosy oraz znaleźć odpowiednie pole. Myślę, że kradzież zboża z ludzkich roli to zły pomysł. Jednak rasa elfów jest mniej materialistyczna i i pewnie pozwolą mi zabrać trochę swoich plonów.
Miasto elfów Ab'dendriel
Jest całkiem inne niż Shadowthorn, do którego miałem już okazję zajrzeć. Przede wszystkim żyją tu przyjazne ludziom elfy. Miasto niesamowicie piękne, większość ważnych budynków znajduję się na drzewach, połączonych ze sobą drewnianymi mostkami. Zaraz od statku znalazłem pola upraw. Wziąłem do ręki kosę i w samych krótkich spodenkach zacząłem pracować.
Trwało to bardzo długo, męcząca i żmudna praca. Kosiłem, składałem na kupkę, odnosiłem do schowka i znów wracałem na pole. Nazbierałem ponad 200 snopków zboża. Nie byłem w stanie unieść nawet 1/4 z tego. Wszystko czekało na kolejny etap w schowku. Kolejnym etapem była trzcina cukrowa, zanim jednak opuściłem miasto elfów, dowiedziałem się, że nie tylko w koronach drzew elfy budują swoje siedliska, ale również w korzeniach. Zwiedzając podziemną cześć miasta, dowiedziałem się, że nie warto być wścibskim człowiekiem i wchodzić przez każe otwarte drzwi...
Gdyż później ktoś może je zamknąć na klucz, a ty zostaniesz po drugiej stronie bez łuku i strzał atakowany przez trole...
Nie zawsze też można liczyć na pomoc innych ludzi. Dobrze, że na ziemi leżał toporek, mogłem pokonać swoich oponentów i poćwiczyć władanie tą bronią być może kiedyś się to przyda.
Nadzieja jednak umiera ostatnia i w społeczności tibii znajdą się ludzie chętni do pomocy. Kluczę to ważna rzecz, muszę pomyśleć o tym, zanim znów wejdę w jakieś otwarte drzwi...
Wyruszam na plantacje trzciny cukrowej.
Liberty bay
Miasto, które znajduję się na wyspie o nazwie Vendura. Jest to kolonia. Rdzeni mieszkańcy żyją w wielkiej biedzie, ich domy przypominają slamsy wszędzie pełno szczurów i brudów. Większą część miasta tworzą jednak wspaniałe dworki zamieszkane przez przybyszy z Thais. Biedota pracuję na plantacjach trzciny cukrowej.
Na wyspie jest pełno pól. Jest też destylarnia, gdzie przerabia się trzcinę cukrową na rum i eksportuje do wszystkich zakątków świata. Można tu też kupić potrzebne narzędzia do pozyskiwania trzciny. Jest to trudniejszy proces niż koszenie zboża.
Potrzebny jest sierp oraz ognisty robak. Ognisty robak - jest to popularne w tibii narzędzie do wypalania. Jest to jakiś dziwny rodzaj płonącego robaka lub zaklętego magią ognia, umieszczonego w słoiku. Zużywa się po kilku wypaleniach.
Znów czeka mnie ciężka praca, oprócz ścinania i noszenia trzciny trzeba jeszcze ją wypalić i poczekać aż płomienie znikną. Ubrałem się w jak najwygodniejsze ciuchy, jednak tak, aby zakryć ciało przed ukąszeniami tamtejszych owadów (nie wiadomo jakie choroby przenoszą) i zacząłem prace. Zaopatrzyłem się też w butelki. Jeszcze nigdy nie piłem rumu.
Co chwila odnosiłem ściętą trzcinę do destylarni, gdzie umilałem sobie pracę, poświęcając część trzciny na własnoręczne sporządzanie rumu, który, póki co testowałem na miejscu.
Zbiory posuwały się bardzo powoli i pracowałem tak kilka dni, aż w końcu nadszedł czas, aby przerwać te pijańskie zapędy i wrócić do pierwotnej misji.
Kompletnie pijany próbowałem dopchać do schowka trzcinę, która została, wierząc w to, że tak małą ilość wystarczy do przyrządzenia pokarmu dla konia.
....
Po połączeniu zboża z trzciną otrzymałem cukrowy owies. Byłem gotów, aby znów poszukać koni i złapać dzikiego ogiera. Koni jednak nie było już na polanach... wróciły do stajni. Cała praca poszła na marne! Aż mam ochotę sam w nocy znów wypuścić te konie. Dziś zadowolę się wynajętym wierzchowcem.
Była to oczywiście klacz! Tak jak podejrzewałem, wszystkie inne konie w stajni też były klaczami (no nie sprawdziłem w Venore, ale myślę, że mogę to zignorować na rzecz potwierdzenia mojej teorii). Wygląda na to, że kolejnej ucieczki mogę się spodziewać co najmniej za 11 miesięcy. Nie mam nic do koniny, jednak wolałbym, aby szynka, którą tak ochoczo zajadałem u Froda, była wieprzową...
----------------------------------
Byłem w kilku ciekawych miejscach, jednak nie zwiedziłem ich za bardzo. Najbardziej przeczesałem okolice Thais w poszukiwaniu koni.
Na mapce: Wschodnie polany od miasta, Ab'dendriel pola zboża, Liberty bay plantacje trzciny.