6. Smok
"GROOOOAAAAAAAAR"
Taki mniej więcej odgłos wydają konające smoki. Ostatnim razem, kiedy stanąłem twarzą w twarz ze smokiem, przegrałem. Wtedy nie wiedziałem jednak, że na ogniste bestię jest pewna taktyka.
Nie miałem też mojego nowego łuku.
Ostatnie pieniądze wydałem na broń, która bez wątpienia pomoże mi zabić legendarnego tibijskiego stwora, jednak będę potrzebował również mikstur leczących.
Zaplanowałem przetestować Łuk elfów na rotwormach, dodatkowo się bogacąc. Płynąc statkiem z Venore do Darashi, jeśli ktoś ma pecha może trafić na statek widmo. Z relacji ludzi wynika, że dzieje się to bardzo rzadko, jeszcze rzadziej można na statku widmo spotkać kapitana Jones-a.
Oczywiście podczas mojej już drugiej podróży w stronę Darashi pech mnie nie ominął.
Na szczęście udało mi się szybko uciec - kapitana nie widziałem.
Przeciwnicy na statku to same umarlaki, mało brakowało, a byłbym jednym z nich.
Na Darashi jest dywan, można nim polecieć do Kazordoonu gdzie, jeśli kupie bilet miesięczny (albo tygodniowy) na wagoniki mogę szybko dostać się w okolicę południowego zbocza góry gdzie do gniazda smoków już tylko parę kroków.
Na moim koncie bankowym widniały już jakieś fundusze, więc udałem się do Venore na ostatni posiłek przed walką i wybrać z banku pieniądze na mikstury i bilet.
W Venore dowiedziałem się o DRAGONACH, co następuje:
* Smoki nie są zbyt szybkie, przeważnie nie spotkamy ich na otwartych powierzchniach, jednak są wyjątki - miejsce, do którego się udaję, ma całkiem sporo przestrzeni.
* Smoki leczą się, jednak mogą przywrócić sobie niewielką część życia.
* Smoki potrafią całkiem mocno uderzyć z pazura, ale to kule ognia, które rzucają, są najgorsze, gdyż uderzą z każdej odległości i do tego zawsze trafią. Ponadto mogą jednocześnie uderzyć z pazura, jak i z kuli.
* Najsilniejszy atak smoka to ognisty oddech, który wytwarza fale ognia. Jednak aby smok trafił człowiek, musi znaleźć się w polu rażenia ataku, a to jest ograniczone. Fala rozchodzi się na wprost od smoka, wraz z długością zyskując na szerokości, co tworzy swego rodzaju trójkąt. Można, a nawet trzeba go unikać, gdyż jedno trafienie mogłoby zakończyć moje życie.
* W przeciwieństwie do wyverny smok najgroźniejszy jest, wtedy kiedy zaczyna uciekać... wystarczy chwila nie uwagi, a on wyleczy się z obrażeń i znów zaatakuję i to bardzo zajadle!
* Aby go pokonać, muszę utrzymywać cały czas pełny poziom zdrowa, więc potrzebuje przynajmniej z 10 mikstur leczących.
Na rotwormach awansowałem na 11 poziom, co być może trochę ułatwi mi zadanie.
Wiedząc to wszystko, wracam na Darashie, nadszedł moment, aby wsiąść odwet za wszystkie poniżenia, jakie spotkały mnie z pazurów zielonego smoka.
Bardzo rzadka szansa ha ha ha... 3 razy w te stronę płynąłem jak na razie 66% na spotkanie statku widmo.
Wskoczyłem szybko w wagonik i zawrotną prędkością byłem przy jaskini.
Bez zbędnych ceregieli ruszam!
Smok był w tym samym miejscu co wcześniej, poczekałem, aż podejdzie, tak abym mógł zachować odległość, a jednocześnie nie być trafionym przez jego oddech.
Łuk ma niesamowicie dobry zasięg, a dodatkowo łuk elfów jest wykonany bardziej precyzyjnie niż zwykły łuk, co wpływa na celność strzałów... pierwszy trafił.
Kolejny również, smok zdążył rzucić kulą ognia, przez którą nie mogłem przez chwilę, zorientować się gdzie jestem. Szybko wypiłem miksturę i wypadłem na polankę przed jaskinią.
Tu jest dużo drzew i krzaków smoki nie są w stanie zniszczyć roślinności, która stanie im na drodze (nikt w tibii tego nie potrafi) więc muszę krążyć w koło, aby nie oddalać się zbytnio.
Taktyka się sprawdza, smok raz spowodował potężną falę, jednak ta mnie nie sięgnęła. Nie mógł nawet mnie dogonić. Szybko, celnie i jak najmocniej wypuszczałem w niego kolejne strzały.
Smok zaczął uciekać... wcześniej duża przestrzeń była moim sprzymierzeńcem, jednak teraz okazała się zgubna. Zmieniając swoją pozycję i odwracając się do mnie plecami, myślałem, że nie jest już w stanie zionąć w moją stronę. Smok szybko odwrócił się i posłał potężną falę ognia, było to coś gorszego niż uderzenie Clompa, została mi resztka życia. Wypiłem 2 mikstury, musiałem dosłownie na chwilkę stanąć, co smok wykorzystał i zniknął z zasięgu mojego łuku, i widzenia udając się w stronę rzeki, która dzieliła góry Kazordoonu. Ruszyłem za nim jednak, nie widząc go, nie mogłem określić, z której strony podejść, aby nie nadziać się na kolejny piekielny oddech bestii.
Bałem się, zacząłem wątpić. Miałem teraz okazję, aby również się wycofać... jednak jak nie teraz to kiedy? Czas, który dostałem na ucieczkę się skończył, mój pogromca wrócił podleczony i biegł w furii w moją stronę. Zanim się otrząsnąłem , dostałem ognistą kulą, która wytrąciła mi strzałę z ręki. Szybko wypiłem miksturę, rzuciłem czar leczący, przyjąłem odpowiednią pozycję i zacząłem uciekać, jednocześnie celując, jak najlepiej potrafię w mitycznego gada. Czuje, że dam rade go pokonać, wystarczy zachować czujność...
Scenariusz się powtórzył, życie smoka spadło po niżej pewnego poziomu i zaczął znów uciekać. Tym razem nie odpuściłem, poszedłem za ciosem i trzymając delikatną odległość po ukośnej do smoka, wymierzałem mu sprawiedliwość. Smok się nie zatrzymywał, biegł na Południe... nie badałem wcześniej tych terenów, nie mogłem wiedzieć, dlaczego właśnie tam biegnie. Cyklop - jednooki olbrzym czyhał już na mnie. Smoki to inteligentne stworzenia, ale zarazem honorowe. Zwabił mnie w miejsce, gdzie czekał nie zbyt okrzesany, ale silny stwór. Mógł uciekać w głąb jamy smoków jednak pomoc od pobratymców byłą by dla niego haniebna.
Jednak nie tylko smok był zdeterminowany, aby wygrać ten pojedynek. Widok cyklopa ani na sekundę mnie nie spłoszył, dopadłem smoka i nie dając mu szans na wyleczenie się, dobiłem mojego rywala. Byłem w szoku, przez chwile stałem nad zwłokami smoka i nie wiedziałem nawet że Cyklop wali mnie swoją wielgachną jak maczuga łapą.
Jakim przeciwnikiem był cyklop dla pogromcy smoków?
Zebrałem szybko łup, parząc o rozgrzany przedmiot rękę i uciekłem z tamtego miejsca, wtedy jeszcze nie wiedziałem...
Wand of Inferno - potężna rózga używana przez Sorcereów pozwalająca atakować ognistym płomieniem.
Szansa na takie cudo to coś niewiele ponad 1%. Pierwszy smok obdarował mnie nie samowi cię hojnie... cała przygoda się zwróci, a i na nową zbroję wystarczy.
Była to najdłuższa i najbardziej wyczerpująca walka, jaką dotychczas przeprowadziłem. Krew była wszędzie już nawet nie wiem, w których miejscach oberwałem ja a w których smok.
Nagroda za zabicie smoka Rózga z piekła tak zwane WOI (Wartość rynkowa ponad 2500 golda)
Podróż w znane miejsce nie odsłoniła zbyt wiele mapki. Jeśli chodzi o ten cel, stoję w miejscu... ale któż by mógł się tym przejmować po tak chwalebnym dokonaniu!
Dodaj komentarz