9. Dom
Jazda na koniu sprawia mi niesamowitą frajdę, na początku nie było łatwo, można powiedzieć, że pierwsze pieniądze wydałem na naukę, aniżeli na przemierzanie świata na koniu. Jednak opłacało się, pod koniec dnia już bardzo dobrze sobie radziłem. Jestem gotów na dalsze eskapady.
Jednak zanim znów wynajmę konia i pojadę zwiedzać niebezpieczne zakątki Plain of havoc, postanowiłem zdobyć rękawice snajpera.
Już kiedyś próbowałem, zabijając 3 lub 4 łowców, przy których można bardzo rzadko znaleźć owy przedmiot. Wcześniej jednak nie byłem tak silny, dobrze wyposażony i doświadczony jak teraz. Powinno być dużo prościej.
Dowiedziałem się też trochę o tibijskich zwyczajach. Jednym z nich jest zostawianie listu na ziemi w okolicach miejsca, w którym się poluje.
W treści listu pisze się swoje imię tak, aby inni chętni na łowy w tym miejscu wiedzieli, przez kogo jest zajęte. Oczywiście nie ma monopolu i ludzie po jakimś czasie się zmieniają.
Trochę to śmieszne, bo przecież każdy może taki list zabrać, podrzeć, spalić i później udawać niewiniątko. List taki może być nawet zniszczony przez jakieś zwierza. No ale społeczność tibii w pełni respektuję tę zasadę, więc nie będę wychodził przed szereg.
Sam Łowca jest bardzo sprytnym przeciwnikiem (w końcu to człowiek) i chodź, jest dużo mniej wytrwalszy niż smok czy wyverna potrafi zadać równie duże obrażenia. Strzela z łuku więc będzie idealnym sparingpartnerem, aby poćwiczyć moje zdolności, a strzały, które nosi ze sobą, uzupełnią mój kołczan. Znam dwa miejsca, gdzie można go spotkać, jednym jest góra na północ od Kazordoonu, a drugie miejsce do spokojna polanka nad obozowiskiem amazonek. Góra jest oblegana przez gobliny, które nie są zbyt silne, jednak nie kwapi mi się marnować amunicje na te stworzenia. Wybrałem więc polankę na północny zachód od Venore. Kupiłem oczywiście list.
Na miejscu szybko uporałem się z Hunterem, było tam też kilka niedźwiedzi, zostawiłem podpisany list i w spokoju czekałem na pojawienie się następnego przeciwnika. Czekając, dumałem. Jak to jest z tymi stworzeniami, czy to na pewno pojawi się inny łowca, może to ten sam się odradza. Ja, gdy zginę w boju, odradzam się. Tracę wiele rzeczy i pojawiam się w świątyni. Jak to może działać w przypadku łowcy? A raczej wszystkich przeciwników, których można spotkać, bo nawet zwykły pająk dostaje kolejne szanse. Jeśli oczywiście przyjmiemy, że raz zabity wróg się odradza, a nie w jego miejsce przychodzi nowy, żądny zemsty następca. Czy to możliwe, aby mój przeciwnik odrodził się znów w tym samym miejscu, w którym zginął? Być może jest bardzo przywiązany do tych ziem i to one dla niego są świątynią... Na pewno jest to sprawa do zbadania.
Pojawił się!
Niesamowite, tym razem udało mi się ledwo, ledwo. Był wściekły i prawie posłał mnie do grobu. Po wystrzeleniu ostatniej strzały odruchowo zacząłem uciekać przed niedźwiedziem, które również mnie zaatakował i z nadzieją, że nie umie wchodzić po drabinie, wspiąłem się. Być może było to nierozważne, wspinać się na drabinę, nie wiedząc co, jest na górze. Jak się okazało, uniknąłem zagrożenia.
Na górze stałą opuszczona chatka na balach. Drzwi były otwarte, a pustostan wyglądał na całkiem nowy i przyjemny. Wszedłem. W środku była skrzynia, łóżko oraz piecyk. Szybko zapaliłem w piecyku i usiadłszy na łóżku, zacząłem odzyskiwać siły. To wspaniałe miejsce, aby polować. Jestem tu bezpieczny, niedźwiedzie nie wejdą, a łowcę szybko zlikwiduje, gdyby próbował. Wszak nie da się strzelać z łuku, wchodząc po drabinie. Zastanawiam się, dlaczego taka piękna chatka stoi pusta, czyżby wrogie nastawienie Huntera do normalnych ludzi odstraszało właściciela?
Dla mnie to nie problem będę tu gromadził swoje łupy!
Zabiłem już z 4, idzie mi to coraz lepiej. Jeden z moich celów miał przy sobie trofeum jelenia! Mogłem je powiesić na ścianie wewnątrz mojego domku (tak ten pustostan został zasiedlony przeze mnie). Inny z kolei miał czerwone strzały!
Mało się nie wysadziłem, gdy z bliskiej odległości wystrzeliłem tę strzałę w niedźwiedzia, a ona wybuchła! Co za niesamowita broń. Muszę nazbierać ich jak najwięcej, aby siać pogrom i masowo wykańczać przeciwników. A jeśli chodzi o Plain of Havoc, w których to mnoży się od potworów, nic tak dobrze się nie nadaje, jak strzały masowego rażenia!
Zmierzając do tego miejsca, mijałem po drodze inny budynek, zamieszkały przez nietoperze, zapadający się w bagnie dom. I choć wydawał mi się bardzo obskurny i niebezpieczny widziałem tam parę krzeseł w całkiem dobrym stanie. Na pewno nikt się nie obrazi, jak pożyczę trochę mebli. Zresztą czym ja się przejmuję. Zająłem cały dom, więc co tam krzesło. W mieście nie łatwo znaleźć takie pustostany. W Venore nawet mniejsze domki są niesamowicie drogie, a jeszcze trzeba płacić czynsz. Jak to dobrze czasem być wścibskim i wędrować po całym świecie.
Dobra, idę po meble!
Znalazłem wspaniały wazon oraz świecznik, który na pewno umili mi polowanie w nocy. Oprócz krzeseł było też sporo skrzyni, ale postanowiłem wybrać całkiem ładną drewnianą komodę.
Niestety nie mogłem zapakować mebli do plecaka, były za ciężkie... Musiałem je pchać, trwało to bardzo długo, ale udało mi się je dopchać. Pod koniec byłem tak zmęczony, że miałem ochotę poprosić łowcę, aby pomógł mi wciągnąć po drabinie moje meble. Jednak ten nie był wcale skory do rozmowy i atakował mnie zajadle tak jak bym, to jego dom zajął. Ha, ha, ha.
Całkiem nieźle urządziłem sobie swoje gniazdko.
Wraz z zabijaniem kolejnych przeciwników, zmieniałem wystrój mojej chatki tak, aby dopasować go do nowych przedmiotów zdobytych z łowów. Udało mi się zdobyć mosiężne pancerze, parę luków, kołczany, mnóstwo pomarańczy, chrupiących bułeczek, a także naszyjniki chroniące przed ogniem... Sniper gloves jednak nie. Sam przeciwnik był bardzo dziwnym wyzwaniem, raz atakował jak szalony, innym razem nawet nie zdążył wystrzelić strzały. Wstyd się przyznać, ale pewnej nocy, gdy zszedłem z domku, aby upolować kolejnego Huntera, zaskoczył mnie. Sam nie przygotowałem się zbyt dobrze, zabrałem zbyt mało strzał z domu. W efekcie nie zauważyłem, że wystrzeliłem ostatnią, i gdy szukałem w kołczanie amunicji, łowca to wykorzystał i zabił mnie. Byłem zdruzgotany, straciłem swoją zbroję, i całe wyposażenie, jakie miałem w plecaku. Wiedząc, że w domu zostało mi mnóstwo rzeczy, pognałem tam prędko. A tam czekała mnie miła niespodzianka, na polanie leżało moje ciało - strasznie to brzmi. Ale taka była prawda, a w moich zwłokach leżały zgubione przedmioty! I choć przeszukiwanie własnego trupa było czymś nienaturalnym i ciężko było mi się przemóc, uczyniłem to.
I tak już bardziej uważny kontynuowałem mój hunt.
W moim domu było tak przyjemnie, dotychczas nie miałem swojego konta, za takowy mogłem mieć bar Bozera, gdzie byłem częstym gościem, jednak to nie to samo. Pomyślałem o zbiorach trzciny, mógłbym znów narobić mnóstwo rumu i przetransportować skrzyneczkę tutaj. Pyszne mięso, które zdobywałem z niedźwiedzi, chrupiące bułeczki i rum. Na chwile zapomniałem po co, w ogóle tutaj jestem. Domowa atmosfera sprawiła, że kolejne dni mijały coraz szybciej.
Ale wszystko, co dobre szybko się kończy...
Pewnego ranka wstałem z łóżka, a tam pustak. Nic. Nie było niczego. Wszystkie rzeczy zostały zabrane, ze ściany znikła głowa jelenia, ze skrzynki łuki i zbroje, a z komody? Komoda! Nie było nawet komody ani starych krzeseł, niebieskiego wazonu. Dom był w stanie, jakim go zastałem. Dlaczego? Nie mogłem tego zrozumieć. Nic się nie zgadzało. Rozumiem, że ktoś ukradł przedmioty, które zdobyłem, ale po co komuś stare krzesło? Przecież to krzesło siedziało już z kilka lat w miejscu, z którego je zwinąłem. Tak samo komoda czy też już wypalony świecznik i wazon. Nawet jeśli ktoś by się podkusił, myśląc może, że to jakieś antyki no to dlaczego nie zabrał skrzyni? Pobiegłem na polanę, w miejsce, gdzie zostawiłem list. Nie było go. Nawet śmieci, które wyrzucałem na polankę, zniknęły. Nie było niczego!
Czemu coś takiego mi się przydarzyło? Żadne logiczne wytłumaczenie nie pasowało. Pozostało mi wierzyć, że zostałem ukarany przez jakiś magiczny system tego świata, który traktuje brutalnie ludzi, zamieszkujących nieużytki i niepłacących czynszu. Pustka sprawiła, że od razu przypomniałem sobie po co, tu jestem. Zabrałem się do roboty, nie przegapiłem już żadnego łowcy, tylko się pokazał, a ja zeskakiwałem z drabiny i strzelałem, ile miałem sił.
Łupy znów zaczęły mi ciążyć i musiałem gdzieś je gromadzić. Bałem się trzymać je w domku. Ostatecznie jednak musiałem część zostawić za drzwiami. Zdobyłem kolejne trofeum, jelenia, oraz dwie głowy lwa! Całkiem ładnie się prezentowały na ścianie. Z niedźwiedzia udało mi się uzyskać w dobrym stanie jego łapę - może ktoś będzie chciał to kupić? Nigdy nie wiadomo.
Trwało to długo, zabiłem około 50 łowców. Za ten czas wbiłem 13 poziom. Byłby lepszy pewnie, gdyby nie śmierć.
Udało się. Zabrałem najlżejsze rzeczy i zaniosłem je do depozytu. Wróciłem i zabrałem resztę - dziwnę nie było we mnie zbyt wiele entuzjazmu. Udało mi się znaleźć przedmiot, który chciałem, ale niesmak pozostał. Co mi teraz z tych wszystkich ozdób. Gdybym miał dom, powiesiłbym sobie wszystkie moje zdobycze na ścianie, a tak to... Pewnie nikt nawet tego nie kupi.
Skupmy się na rękawicach, mam je. Zdobyłem przedmiot, który ma mi pomóc w wykańczaniu moich przeciwników. Jednak te rękawice są za ciasne! Jak mam być silniejszy skoro gdy je zakładam, czuje dyskomfort. Co oczywiście odbija się na precyzji moich strzałów. Nasłuchałem się od ludzi, że każdy łucznik powinien mieć te rękawice, ale teraz mam wątpliwość. Może wszyscy widzieli we mnie naiwniaka, któremu uda się sprzedać ten bezużyteczny przedmiot. A ja zmarnowałem tyle czasu, aby zdobyć rękawiczki.
Zapytałem się ludzi, co o tym sądzą.
Dziękuje i pozdrawiam panie Voogo, wszystko się zgadzało, parę chwil później Elane z gildi paladynów w thais uszyła dla mnie wspaniały dodatek do mojego stroju, w zamian za rękawiczki:
Zdobyłęm to co chciałem. Jestem gotowy, pora wyruszyć na pola spustoszenia, pokazać jak bardzo stałem się doświadczony...
A co do domu, to już mi przeszło, tym bardziej, gdy zobaczyłem jaka cena obowiązuje za moje trofea! Głowa jelenia i dwie głowy lwa można w sumie sprzedać za 9000 złota. Do tego niedźwiedzia łapa i plaster miodu znalazły kupca za 2000 złota. Walka ze zwykłym człowiekiem tak bardzo mnie wzbogaciła. Bardziej niż walka ze smokiem! Ale, ale nie wszystko sprzedam. Zamierzam zebrać wszystkie trofea, jeszcze nie wiem, ile ich dokładnie jest, ale gdy już będę miał swój własny dom, powieszę je sobie na ścianie i żaden zbrodniczy rząd mi nie odbierze moich włości!
__________________
Mapka miejsca gdzię polowałem na huntera i terenów w około, nieszczęsny domek oznaczony flagą: