4. Bieda
W górach rzeczywiście znajdowało się leże smoków.
Odgłosy, które dochodziły z wewnątrz wielkiej jaskini, zachęciły mnie, aby ujrzeć wspaniałego smoka.
Nie musiałem się zbytnio zagłębiać, smok czyhał na naiwnych podróżników i na takiego się doczekał...
Walka o życie trwała chwile, zdążyłem parę razy uderzyć smoczysko. Ostatecznie smok dopiął swego i zmiażdżył mnie obszernym wypalającym wszystko dookoła płomieniem. Nie pomógł mi nawet naszyjnik chroniący przed płomykami ognia.
Była to moja pierwsza śmierć w świecie Tibii. Konsekwencję były ogromne, straciłem swój plecak, w którym miałem mikstury leczące, pieniądze, linę, łopatę, maczetę oraz kilka mniej ważnych przedmiotów.
Z workiem na plecach i ostatnimi strzałkami rozpoczęła się kolejna podróż... w poszukiwaniu czegokolwiek.
Ze świątyni zszedłem na bagna otaczające miasto. I zacząłem szukać czegoś, co mogłoby mnie wzbogacić.
Z robaków można wydropić złoto? Można.
Brnąłem tak przez siebie, aż dotarłem do zejścia na niższy poziom, gdzie w totalnych ciemnościach próbowałem zabić wszystko, co byłem w stanie dostrzec (na szczęście były to tylko robaki).
Mogłem zaopatrzyć się w pochodnie, jednak wszystkie wyrzucałem, nie doceniając ich wartości.
Ciemność sprawiła, że nawet nie zauważyłem, jak w kołczanie zabrakło mi strzał. Ostatniego chrząszcza zabiłem ręką i po omacku znalazłem wyjście na powierzchnie.
Nazbierałem trochę tibijskich złotych monet, jednak była to mizerna kwota. Nie miałem już też amunicji, więc przystąpiłem do trochę mniej chwalebnej części mojej podróży.
Na początku przeszukiwałem skrzynie i beczki w pobliżu portu oraz stoczni. Nie znalazłem tam niczego, więc pomyślałem, że może warto poprosić ludzi o pomoc. Sklepikarze, właściciele sklepów i inni mieszkańcy Venore jednak nie chcieli mi nic dać, oprócz jednego człowieka.
Tu bardzo dziwna sytuacja, gość kazał na siebie mówić ,,Wujek". Jak tylko go spotkałem, bardzo się rozgadał o agentach, sekretnych misjach i korzyściach, które mnie czekają. Zamyślony nad tym, jakie to korzyści mogą być, przytakiwałem mu, nie skupiając się zbytnio nad tym, o czym mówił. Rozmowa szybko się skończyła ,a ja wyszedłem z niej bez żadnych ,,korzyści" - przynajmniej materialnych. Wujek nazwał mnie Sekretnym agentem i poszedł sobie, pozostawiając niesmak... pewnie będą, chcieli, żebym coś zrobił. Nie to nie czas na to.
W dalszej wycieczce odwiedziłem dom meblowy, korzystając z okazji, wszedłem na górne piętro gdzie prawdopodobnie, znajdowało się mieszkanie właściciela. Nie było nikogo, a drzwi do pokoju były otwarte... nie chciałem kraść, ale czy właściciel wielkiego sklepu mógłby odmówić biednemu człowiekowi?
W szafce znalazłem mleczaka! Kto chowa mleczaka do szuflady? Pod poduszkę należy schować... sam nie mam łóżka, więc nawet nie uda mi się tego mleczaka zamienić na pieniążki. Być może w Venore zwyczaj nakazuję trzymać mleczaki w szufladzie... myślę, że to dobry pretekst, aby porozmawiać z ludźmi w ich domach i spróbować znaleźć coś cennego. Tak, nie można powiedzieć, żebym był uczciwym człowiekiem.
Trochę przeraża mnie myśl o tym, że mógłbym być pierwszym więźniem.
Tutejsze więzienie jest puste! Próbowałem znaleźć coś cennego również tam... Czyżby przestępczość w Venore nie istniała? (nie licząc mnie) Myślę, że duży wpływ na to mają strażnicy, których imiona dziwnie pokrywają się z największymi gwiazdami kina akcji. Arnold, Sylwester, Jean Claude oj tak lepiej nie zaczynać.
Wchodząc do różnych mieszkań i pytając o dziwny zwyczaj, chowania zęba mlecznego do szuflady zamiast pod poduszkę, udało mi się zdobyć trochę mało wartościowych przedmiotów, pozbierałem też sporo pustych butelek, które można oddać za 5 gold coinsów od sztuki. Stać mnie już było na zakup podstawowego wyposażenia: plecaka, liny, łopaty i maczety. Miałem również pieniądze na strzałki i na syty posiłek u Boozera oraz piwko.
Łuk elfów - kiedy słuchałem opowieści podróżnika, który opowiadał o tym, jak udało mu się zdobyć ten zdobiony precyzyjny łuk wykonany przez najlepszych elfich Fleczerów, mój łuk wydał mi się beznadziejny. Bez lepszego łuku nigdy nie pokonam smoka.
Otóż żebrząc i kradnąc, zdałem sobie sprawę, że to właśnie ten stwór pchnął mnie do tak nieczystych czynów. Odwet zatem jest nieunikniony.
Poszukiwacz powiedział mi jak dostać się do elfów i zdobyć wymarzony przedmiot. Ostrzegł mnie, że w fortecy elfów może dojść do wewnętrznego konfliktu w skutek, którego całe Shadowthorn płonie a zamiast elfów i zwiadowców jest pełno podpalaczy. Elfy są raczej słabą rasą, mimo tego posiadają dużo złota, nie ma co się obijać czas pozwiedzać południowo-wschodnią część bagien!
Widoki przepiękne:
Droga trudna, pełna zakamarków, które czekają, aby je zbadać. Nie tym razem.
...
Twierdza niestety płonęła:
I choć mój zapał był równie gorący co spalające się krzewiaste mury, elficcy buntownicy szybko go ugasili...
Wróciłem do punktu wyjścia. Pozbawiony dobytku i narzędzi. Pozostało mi tylko upić się za ostatnie pieniądze.
Łuk, o którym marzyłem, można kupić od innych bohaterów w markecie, jednak cena sięga ponad 2500 złotych monet. To zdecydowanie nierealne... Jak to nie ma już piwa!
__________________________
Podróżując w poszukiwaniu bogactwem, zwiedziłem całe miasto, Venore nie ma już przede mną tajemnic. Po niżej mapa miasta: 1 poziom i parter.